CIESZYMY SIĘ, GDY UDAJE SIĘ ZAPEWNIĆ OPIEKĘ PACJENTOWI W TERMINALNEJ FAZIE CHOROBY W DOMU, GDZIE MOŻE BYĆ WŚRÓD BLISKICH

 

Izabela Bętkowska z Katedry Medycyny Rodzinnej, Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum: my, lekarze rodzinni, niejednokrotnie szukamy sposobu pomocy pacjentom w terminalnej fazie choroby.

 

Sesja o opiece domowej nad pacjentem w terminalnej fazie choroby jest wyjątkowo praktyczna i konkretna. Nie będzie dyskusji o przeciążonym i różnych bolączkach opieki paliatywnej, lecz konkretne wskazówki i rady. Celowo tak przemyślana ta część Kongresu?

Lekarze rodzinni razem ze swoimi pacjentami mierzą się teraz z tym, co się dzieje w systemie — z jego przeciążeniem, z tym, że chory musi czekać w kolejce nawet do hospicjum domowego.

Pacjent zostaje w domu, a my — lekarze rodzinni — dalej czujemy się za niego odpowiedzialni, chcemy mu pomóc, nie zawieść jego zaufania, a jednocześnie musimy radzić sobie w trudnych sytuacjach i przy naprawdę ciężkich objawach. Nie będziemy się skupiać na wysoko specjalistycznych procedurach. Może gdzieś wspomnimy o dostępnych możliwościach, ale nie chcemy marnować czasu na omawianie rzeczy, których nie jesteśmy w stanie sami zrobić. Chcemy skoncentrować się na zdobywaniu konkretnych kompetencji, by móc zaopatrzyć pacjentów w domu.

 

Jakie formułujecie swoje priorytety w opiece domowej?

Staramy się, aby pacjent w ciężkim stanie nie był przeciążany różnymi nadmiernymi konsultacjami, unikamy uporczywej terapii. Dlatego przygotowujemy m.in. wykład z zakresu podstawowej dermatologii paliatywnej, aby lekarz rodzinny umiał zaopatrzyć zmiany skórne u pacjenta w domu, bez konieczności szukania specjalisty. Nawet zdrowy człowiek ma trudność ze znalezieniem terminu u dermatologa. A jeszcze na dodatek jak ma tam dotrzeć obolały, leżący, umierający chory. Podczas planowania sesji postanowiliśmy, że przygotujemy tematy według takiego klucza, aby lekarz po wysłuchaniu wykładów czuł się w tym obszarze kompetentny.

 

Największe wyzwania?

Lekarz rodzinny spotyka się z sytuacjami leczenia pacjenta w ciężkim stanie rzadziej niż lekarze hospicjum, co sprawia, że jest ogromne zapotrzebowanie na systematyczne szkolenia i ćwiczenia umiejętności, tak, aby one nie zanikały. Życie zawodowe bowiem nie dostarcza codziennie takich doświadczeń.

Dlatego tym bardziej ważna jest praktyczna strona tych szkoleń. One się też zazębiają, bo wiedza z zakresu opieki paliatywnej przydaje się w pracy z każdym pacjentem ciężko chorym.

 

Jakich tematów nie mogło zabraknąć?

Profesor Marcin Siwek z Katedry Psychiatrii, Zakładu Zaburzeń Afektywnych, Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum będzie mówił o lęku i depresji. Są to tematy, które lekarz rodzinny często wykorzystuje w codziennej praktyce. Profesor skupi się na leczeniu pacjentów w ciężkim stanie ogólnym.

Małgorzata Smyczyńska z Oddziału Neurologii SPZOZ w Proszowicach ma bogate doświadczenie zarówno jako specjalistka medycyny paliatywnej, jak i neurolog. Obiecała skupić się na praktycznym podejściu do tego, jak zaopatrzyć pacjenta z neurologicznymi objawami w warunkach domowych.

 

Czy też ważna jest edukacja rodzin pacjentów, współpraca z nimi? Czy pomagacie bliskim pacjentów w samodzielnym rozpoznawaniu, reagowaniu na nagłe epizody?

To jest element opieki zarówno hospicjum domowego, jak i lekarza rodzinnego — przygotowanie pacjenta oraz jego rodziny na możliwe powikłania. Ważnym zadaniem jest właśnie przewidywanie różnych sytuacji, przepisanie „leków doraźnych”, podobnie jak w przypadku chorego na astmę, który ma pod ręką dodatkowy inhalator na wypadek ataku duszności.

Tutaj również trzeba przewidzieć wiele spraw z wyprzedzeniem — zarówno pacjent, jak i rodzina muszą wiedzieć, że pewne rzeczy mogą się wydarzyć. Choć bywa to bardzo obciążające emocjonalnie, kiedy trzeba komuś powiedzieć, że np. mamie grozi krwotok, obrzęk mózgu, atak paniki czy pobudzenie, to jednak ta wiedza jest kluczowa, aby opiekunowie mogli sobie w tych sytuacjach poradzić.

Takie przygotowanie, to że chory i jego bliscy wiedzą, jak zareagować i jakie leki zastosować, sprawia, że w kryzysowej sytuacji, np. w sobotnią noc, pacjent nie jest wożony między lekarzami, szpitalami, SOR-ami. Zostaje zaopatrzony w domu, a lekarz, który zostawił go pod opieką na czas świąt czy weekendu, może mieć pewność, że rodzina wie, co robić, i jak udzielić potrzebnej pomocy.

 

Nieprzypadkowe pewnie jest, że spośród prelegentów są lekarze rodzinni pracujący także w hospicjach, prawda? To oni są największymi specami od opieki domowej.

Nieraz jednak pacjent wprost stwierdza, że nie chce korzystać z opieki hospicjum domowego, bo ufa swojemu lekarzowi rodzinnemu, który dobrze sobie radzi. Czasem pacjent obawia się samej nazwy "hospicjum", kojarzącej się ze śmiercią, i tym bardziej prosi o dalszą opiekę właśnie swojego lekarza rodzinnego. Przygotowanemu lekarzowi rodzinnemu udaje się zapewnić podstawową opiekę paliatywną w domu nie gorzej niż specjalistom w hospicjum domowym.